Kwarantanna, praca zdalna i szkolenia

Koronawirus w natarciu. Stało się dla mnie jasne, że nie jestem w stanie napisać nowego tekstu, nie odnosząc się do obecnej sytuacji w Polsce i na świecie. Może jeszcze nie wszyscy uświadomili to sobie, ale nic nie wskazuje na to, abyśmy w najbliższych tygodniach wrócili do tak zwanej normalności. Zapewne zajmie to miesiące, o ile nie będziemy zmuszeni “normalności” zdefiniować na nowo. Nie jest moim celem wylewanie tutaj smętów - chciałbym się dzisiaj skupić na kwestiach związanych z pracą zdalną.

W biurze jak w domu

Jako programista znalazłem się w wyjątkowo uprzywilejowanych okolicznościach - mogę nadal pracować, co więcej, obecna sytuacja nie wpływa w sposób znaczący na jakość mojej pracy. Już wcześniej część mojego zespołu, pracowała przez większość tygodnia zdalnie. Ja osobiście nie byłem nigdy wielkim fanem takiego rozwiązania i raczej codziennie można mnie było spotkać w biurze. Praca zdalna, w moim przypadku, ograniczała się maksymalnie do jednego dnia w tygodniu.

W domu jak w biurze

Sytuacja się zmieniła. Firma, w której pracuję, szybko i sprawnie podjęła kroki w kierunku ochrony swoich pracowników. Od strony technicznej też poszło dobrze, infrastruktura została “wzmocniona” pod kątem pracy zdalnej - ukłony dla chłopaków z działu IT. Jeśli chodzi o moje miejsce do pracy to w najprostszych słowach: utknąłem w sypialni. A w znajdującym się obok salonie jest teraz “biuro” innej firmy, gdzie trwają ciągle jakieś telerozmowy - chwała wynalazcom drzwi i słuchawek.

Dlaczego nie lubię pracy zdalnej?

Jest kilka czynników, które sprawiają, że jednak wolę wybrać się do biura. Wymienię je w kolejności przypadkowo-niealfabetycznej:

  • separacja pracy od życia,
  • codzienny “ogar”,
  • społeczne aspekty pracy w zespole, z ludźmi,
  • lepsza forma spotkań z zespołem, w jednym pomieszczeniu,
  • problem, który można szybko rozwiązać w dwie lub trzy osoby przy jednym ekranie i klawiaturze, w wersji online robi się czasochłonny,
  • przerwa - w domu po prostu nie działa,
  • kilka innych powodów, które teraz nie przychodzą mi do głowy, a które są na pewno bardzo ważne.

Zdalne szkolenie

Można? No ba! Dopiero co odbyłem takie szkolenie. Było to jedno ze szkoleń wewnętrznych, które są w naszej firmie niejako standardem. A ponieważ zostało zaplanowane dużo wcześniej, ktoś bardzo słusznie uznał, że można je przeprowadzić zdalnie.

Co ja na to? Zastanawiam się nawet, czy nie dało mi ono więcej niż klasyczne, stacjonarne. Jeśli chodzi o część teoretyczną, to przeprowadzenie prezentacji w tej formie nie jest w dzisiejszych czasach niczym niezwykłym. Jeśli chodzi o część praktyczną - “przy komputerach”, to tutaj duży plus za to jak zostało to przygotowane wcześniej. Plan podstawowy zakładał, że każdy dostanie skonfigurowane środowisko zdalne, na którym się zaloguje i tam będzie pracował. Plan awaryjny uwzględniał środowiska samodzielnie przygotowane wcześniej przez uczestników, na podstawie szczegółowej instrukcji.

Plusy:

  • przygotowanie własnego środowiska było dobrym wprowadzeniem do tematu,
  • możliwość zaznajomienia się z wymaganymi narzędziami wcześniej,
  • pracując na własnym komputerze można niejako zgromadzić materiały ze szkolenia w trakcie realizacji ćwiczeń,
  • brak konieczności ciągłego odwracania głowy na główny ekran, aby porównać efekty swojej pracy z tym, co pokazuje prowadzący (kto bywa na warsztatach ten wie, że to nie jest fajne).

Minusy:

  • na szkoleniu w sali, prowadzący ma możliwość podejścia do uczestnika i udzielenia wskazówek lub pomocy przy zadaniach, zdalnie to uciążliwe,
  • prowadzący nie wie czy jest słyszany i musi o to od czasu do czasu pytać (technika bywa zawodna),
  • jest trochę dziwnie.

Invaders Must Die

I to jak najszybciej, bo piłkarzyki w biurze stygną. Ale na razie zostańcie w domu!