Pani Domu kontra Programowanie

Moja ściśle tajna i coraz dłuższa lista tematów do poruszenia na blogu zawiera między innymi punkt „o tym, że każdy może zostać programistą, ale nie każdy powinien". Zanim publicznie powiem kontrowersyjne „każdy", chciałbym opowiedzieć o tym, że jednak nie każdy.

Who’s That Girl

Pani Domu ma wykształcenie humanistyczne, takie całkiem wyższe z dodatkowymi bajerami. Ogarnia media, marketingi, brandingi, HR-y i sociale i inne rzeczy, których nie potrafię wymienić. Posiada cały arsenał miękkich skilli, których nie można tak po prostu nabyć. Jest totalnym zaprzeczeniem stereotypowego nerda. Nawet miękkiej flanelowej koszuli w kratę nie chce nosić. A poza tym jest ciekawa świata i jakiś czas temu zabłądziła w okolice mojego komputerowego kąta twierdząc, że ona tu i teraz będzie programowała.

Right Here! Right now!

Tu i teraz, natychmiast i bez zbędnego zastanowienia - tak właśnie działa Pani Domu. Ona nie potrzebuje się uczyć, ona będzie programować. Instynktownie sięgnąłem po kartkę i długopis, bo jak powszechnie wiadomo, są to narzędzia, bez których początkujący adept trudnej sztuki chodzenia po kodzie, nie może zacząć programowania. Agenda cyklu wykładów, którą natychmiast wygenerował mój łaknący dzielenia się wiedzą mózg, zawierała: wyświetlanie napisów, zmienne numeryczne, wyświetlanie zmiennych, operacje arytmetyczne, instrukcje warunkowe oraz crème de la crème, czyli pętle - jako zwieńczenie mojego spektakularnego popisu dydaktycznego. Był to ostatni kwadrans mojego życia napędzany przekonaniem, że potrafię nauczyć programowania każdego. Goodbye my world.

Hello world!

Od razu przypomina mi się Nikoś Dyzma rozpoczynający naukę angielskiego. „My name is… Jak? Dyzma. No. To spróbujmy coś łatwiejszego”. Zaczęliśmy od wyświetlenia napisu, czyli czegoś co rozpoczyna każdy internetowy kurs i każdą książkę do programowania dla początkujących. Dowiedziałem się, że to „dosyć głupie”, ale poszło naprawdę świetnie! Rozochocony tym sukcesem przeszedłem natychmiast do zmiennych, które oczywiście okazały się „bez sensu”. Ale udało się je wyświetlić i poszło to równie świetnie. Po chwili konsternacji udało się też wyświetlić wynik operacji arytmetycznej.

Pani Domu była w tym momencie gotowa przerwać edukację, tu i teraz, aby poszukać pracy jako programistka. Od razu na poziomie co najmniej mediuma. Dzięki mojej niezrównanej perswazji udało mi się ją powstrzymać i przeszliśmy do instrukcji warunkowych, czyli IF-ów. I od tego właśnie momentu mój kurs zyskał nowego sponsora strategicznego, którym oficjalnie został hasztag #poco.

Insane In The Brain

Nie brnijmy w to dalej. Wszystko skończyło się przed pętlami, wraz z rezygnacją jedynej studentki. Czas leczy rany, moje rozczarowanie powoli się zabliźnia. Już nawet nie budzę się z płaczem. W starciu Pani Domu kontra Programowanie 0:1.

Dziś, po kilku miesiącach, Pani Domu zapytana o to co pamięta z programowania odpowiedziała „IF-y i klamerkę i że trzeba zostawiać odstępy dla czytelności i że to Ty jesteś najlepszym programistą”. Ale to Pani Domu jest najlepsza, naprawdę, nawet bez programowania.