Ale czy każdy jest blogerem?

Od dłuższego czasu nie wrzuciłem na bloga żadnego nowego tekstu. Nie przespałem jednak tego czasu, zajmowałem się innymi projektami i pewnie trochę za mocno pochłonęła mnie praca. Dzięki kilkumiesięcznej przerwie wydłużyłem listę pomysłów na tematy do poruszenia na blogu. Postanowiłem też trochę skręcić z tematów zawodowo-programistycznych w kierunku tego co mnie interesuje i nakręca. I tak oto otwieram dział Po godzinach - mój blog, moje zasady. Zapraszam!

Ale o co tu się rozchodzi?

Jakiś czas temu wraz z autorką bloga Zebra w kropki wpadliśmy na pomysł, aby pomimo różniącej nasze blogi tematyki, każde z nas napisało post na ten sam temat i w tym samym czasie - i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Temat, jaki zaplanowaliśmy, jest otwarty, ma traktować o pisaniu albo blogowaniu, ale kompletnie bez narzuconej formy i kierunku.

Nieprzypadkowo nasze blogi wyglądają podobnie jeśli chodzi layout strony. Zaczynaliśmy blogowanie mniej więcej w tym samym czasie i oboje piszemy głównie na tematy związane z naszą pracą. Bardzo często też pomagamy sobie wzajemnie w zakresie szybkiej recenzji i korekty. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się co to jest ten cały employer branding, nieco szerzej spojrzeć na human resources i różne tematy pokrewne, gorąco polecam blog zebrawkropki.pl. Audycja zawiera lokowanie produktu, a teraz do rzeczy, czyli do pisania o pisaniu.

Ale do rzeczy, czyli gdzie?

To trochę przewrotne twierdzić, że każdy jest blogerem, ale w istocie tak właśnie może być. Każdy z nas ma jakieś obserwacje, jakieś zainteresowania, coś przykuwa naszą uwagę, coś innego nas bulwersuje, śmieszy albo przeraża. I na każdy z tych tematów możemy pisać. Wiele osób pewnie w takim momencie stwierdzi, że oni przecież pisać nie potrafią. Ale skoro jesteście w stanie to przeczytać, to znaczy, że znacie litery, a co za tym idzie, powinniście być także w stanie pisać. A z kolei pisanie bloga, to przetwarzanie na tekst tego co wam siedzi w głowach. W praktycznie identyczny sposób jak mówicie - ja tak robię, spisuję myśli na dany temat w bardzo podobnej formie, jak gdybym to opowiadał. Największa bariera do przełamania, to pokonanie tego ograniczenia w środku, tego przekonania, że nie potrafimy tego robić. Do roboty!

Ale jak to robisz?

Bywa, że tekst po prostu wylewa się z głowy, przez palce, przez klawiaturę, do komputera i na ekran. I wtedy nie ma już za wiele do poprawiania i zmieniania. Czasami fajny i spójny artykuł może powstać w pół godziny. Bywa jednak, że bardzo chcę napisać tekst na jakiś konkretny temat, ale z jakiegoś powodu nic nie współpracuje: ani głowa, ani palce, ani nawet komputer. I taki tekst czasami powstaje długie miesiące i nie daje już takiej satysfakcji z procesu tworzenia. Nadal jednak może być wartościowy i budować doświadczenie do wykorzystania w kolejnych podejściach lub w innych tematach.

Co ciekawe, wiem od osób, którym zdarza się czytać moje wypociny, że nie czuć tego trudu w tekście - czy powstał w kilkanaście minut, czy był efektem wielokrotnych rezygnacji i powrotów, dopisywania i usuwania akapitów, zmiany kolejności tychże, zmiany punktu widzenia, aż w skrajnych przypadkach porzucenia, zaorania i podejścia do tematu na nowo. Bywa, że czytając blogi innych ludzi, zastanawiam się, czy ten konkretny tekst kosztował autora dużo pracy. Czasami można wyczuć czy była to rutyna, czy krew, pot i łzy pokryły klawiaturę bitewną mazią, a blizny na psychice szybko się nie zrosną. Brzmi groźnie? Panika zbędna, za chwilę będzie lepiej.

Ale jak pisać, gdy nie potrafię pisać?

Doszedłem do tego ewolucyjnie. To znaczy, że nie wiedziałem jak zacząć pisać i pisałem o tym, że nie wiem. I po kilku zdaniach, o tym, że nie wiem jak napisać cokolwiek na temat który zaplanowałem, nagle, ni stąd, ni zowąd, swobodnie przechodziłem do właściwego tematu. Potem wystarczyło usunąć ten absurdalny początek, nieco zredagować i okazywało się, że jednak wiedziałem, a ograniczała mnie jedynie wewnętrzna blokada, którą trzeba było jakoś pokonać. Źródło pomysłu, przemyśleń i wszystkiego innego, czyli mózg, jest głównym sabotażystą - rzecz w tym, aby ograć go w jego własną grę.

Druga istotna kwestia to, że nie trzeba pisać od początku. Można napisać tekst od środka, od meritum i potem rozwijać go w kierunku początku. Można napisać kawałek środka, porzucić wątek, skupić się na czymś innym, a później uzupełnić, zmienić, porzucić, usunąć. Czasami okazuje się, że jakiś fragment, który powstał gdzieś w środku całego procesu pisania, po małym zredagowaniu świetnie nadaje się na wstęp. A czasami, wstęp okazuje się zbędny - chcesz opisać jakąś kwestię i bez zbędnego owijania w bawełnę przechodzisz do rzeczy. Druga zwrotka, bo zawsze chciałem zacząć od środka.

I trzecia, moim zdaniem najważniejsza sprawa. Pamiętajcie, że to wasz blog, to wy jesteście swoim redaktorem naczelnym, który najpierw zleca temat, a potem dopuszcza lub odrzuca artykuł. Dopóki nie zajmujecie się pisaniem na profesjonalnym poziomie (a jeśli tak jest, to te rady nie są dla was), to nie ma w zasadzie powodu, aby przejmować się, tym, że ktoś mógłby ocenić to co napisaliście. W Internecie najchętniej do oceniania (krytykowania) zawsze zabierają się ci, którzy sami za wiele jeszcze nie zrobili.

Co ciekawe z podobnymi radami odnośnie pisania zetknąłem się niedawno, czytając książkę z nieco odległej mi tematyki, a mianowicie dotyczącej copywritingu. Mowa tu o książce Biblia copywritingu autorstwa Dariusza Puzyrkiewicza, która zachęciła mnie do zapoznania się z tym tematem swoją lekką formą. Zaskoczyło mnie to, że ewolucyjnie wypracowałem sobie podobny sposób na radzenie sobie z pisaniem, jak ten proponowany przez autora książki.

Ale po co to wszystko?

Blog jest źródłem satysfakcji na wielu płaszczyznach. W moim przypadku jest to przede wszystkim osobista satysfakcja wynikająca z tworzenia. Zarówno sam proces kreacji, jak i późniejsza satysfakcja, jeśli mamy okazję zapoznać się z opinią czytelników, jest czymś świetnym. To jedna z tych rzeczy, które trudniej opisać, a łatwiej poczuć - zdecydowanie polecam. Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you.

Wielu ludzi czuje silną potrzebę, aby podzielić się ze światem swoim punktem widzenia. Myślę, że między innymi dlatego w dzisiejszych czasach powstaje tyle książek. Nierzadko napisanie książki poprzedza właśnie prowadzenie bloga. Blog daje niezbędne doświadczenie w posługiwaniu się słowem, pomaga stworzyć własny styl i odblokować się na pisanie. Jeśli od dawna chodzi wam po głowie napisanie książki i za nic nie możecie się za to zabrać, zacznijcie od bloga. To może być świetna rozgrzewka. To może być świetny sposób na pozyskanie przyszłych czytelników książki.

Nawet jeśli nie planujesz napisania książki, umiejętność swobodnej wypowiedzi w formie tekstu pisanego może być przydatna w codziennym życiu, w najmniej oczekiwanym momencie. Podobnie jak na przykład znajomość niezbyt popularnego języka obcego. Co prawda próbują nas tego uczyć w szkole, ale z mojego punktu widzenia to się nie udaje. Odpowiedź na pytanie: dlaczego dla tak wielu młodych ludzi napisanie wypracowania, rozprawki, czy chociażby notatki jest źródłem bólu? - to temat na osobny tekst. Ale bez wątpienia pisanie jest przydatne.

Ale chodzi o posiadanie bloga?

Mój jest ten kawałek Internetu, można by napisać, parafrazując słowa popularnej piosenki. To jak znaczenie terytorium, ogrodzenie trawnika, wywieszanie flagi, obsikanie drzewa, graffiti za garażami. To mój teren, moja dzielnia, moja parafia, moje Internety. Mój rap, moja rzeczywistość. To mój blog - moja satysfakcja! Ktoś mógłby powiedzieć, że posiadanie bloga to moda i być może tak jest. Sprawdźcie, czy wam z nim do twarzy.

Ale będzie z tego jakieś sianko?

Jeśli nie zajmujecie się tym profesjonalnie, a blog nie jest jedynie dodatkiem, który ma nakręcać wasz biznes, to pewnie nie. Nie o to w tym chodzi i jeśli głównym motywatorem jest zarobek, to może być trudno. Ale pamiętajcie, że to wasz blog, jeśli potraficie go pisać, motywując się przyszłym, potencjalnym zarobkiem, to nikt wam tego nie zabroni. To wasz blog i wasza motywacja.

Jeśli chodzi o inne korzyści, to warto też wspomnieć o tym, że dla osób pracujących na stanowiskach specjalistycznych, blog może być po części sposobem na znalezienie lepszej, ciekawszej pracy. Może być też motywacją do zgłębiania zawodowych tematów wykraczających poza codzienny zakres obowiązków.

Ale to już wszystko?

Pewnie nie wszystko, ale na razie to musi wystarczyć. Trzeba zacząć, sprawdzić, czy się spodoba, a potem za szybko nie przestać. Tak brzmi notatka na recepcie, którą wam dzisiaj wystawiam. A przed spożyciem ulotki zapoznaj się z blogerem albo innym pismakiem, gdyż każda niewłaściwa aktywność w Internecie zagraża twojej reputacji i samopoczuciu. Trzy, dwa, jeden… pisz!

A inny punkt widzenia na ten sam temat możecie znaleźć tutaj: https://zebrawkropki.pl/wolnosc-slowa.